środa, 12 grudnia 2012

Deep Purple: Come Hell or High Water


Po Made in Japan nadszedł czas na recenzję kolejnego wydawnictwa koncertowego w dorobku Deep Purple. Tym razem pod moją lupę trafił album Come Hell or High Water. Dostępny zarówno w wersji DVD video jak i CD audio. Na mojej półce znajduje się w wersji CD.

Wydany w listopadzie 1994 roku Come Hell or High Water jest zestawieniem utworów zarejestrowanych podczas trasy koncertowej The Battle Rages On tour live 1993. Część utworów pochodzi z zapisu wystepów w niemieckim Stutgarcie, a część z angielskiego Birmingham. Po raczej słabo ocenionej przez krytyków płycie Slaves and Masters i krótkim okresie Deep Purple z Joe Lynn Turnerem w roli wokalisty, jakby z okazji 25-lecia istnienia zespołu fani ponownie dostają szansę usłyszenia ,,Wielkiej Piatki"  w swoim pełnym, a zarazem najlepszym składzie, z Ianem Gillanem w roli frontmana. Pytanie czy panowie nadal mają coś do zaprezentowania? Odpowiedź brzmi: zdecydowanie tak, ale wszystko po kolei.

Zaczynamy standardowo, oczywiście Highway Star. Odrazu słyszymy, że zespół nadal brzmi świetnie. Ritchie, Ian, Roger i Jon grają jak za starych dobrych lat. Co prawda solówki są trochę krótsze, mniej szalone niż w latach 70, za to bardziej przemyślane i prezentujące wielkie doświadczenie muzyków. Zdecydowanie gorzej wypada Ian Gillan, którego głos nie jest już taki mocny jak kiedyś. Koniec końców nie ma się co dziwić a lata przecież lecą. Kolejny utwór Black Night całkiem fajnie wykonany, zakończony wokalną zabawą Gillana z publicznością. Nie mogło obyć się bez Perfect Strangers – purpurowego hymnu lat 80. Siedzimy więc, słuchamy starego dobrego hard rocka i...wracają nam wspomnienia. Następnym kawałkiem jest countrowa ballada Anyones Daughter z płyty Fireball. Bardzo fajnie się jej słucha w wersji live. Cały numer utrzymany jest w świetnym klimacie, na uwagę zasługuje wpadające w ucho, melodyjne solo gitarowe Blackmoore’a. Ogólnie rzecz ujmując bardzo mocny punkt albumu. Pora na Child in Time – muzycznie nieźle, ale ze względu na Iana Gillana utwór nie powinien znaleźć się na tej płycie. Jedno ze słabszych wykonań wokalnych. O ile w zwrotkach wokalista brzmi dobrze to w refrenie jego dawny wrzask przepełniony niesamowitą energią zamienia się w krzyk rozpaczy. Słabo Ian czyżby pora przejść na emeryture? Nie to jeszce nie czas, ale z pewnością należy pomyśleć o rozsądniejszym doborze repertuaru. Po Child in Time dostajemy mój ulubiony numer z jubileuszowej płyty The Battle Rages OnAnya. Wykonanie dobre naładowane energią i w końcówce mocno rozimprowizowane należy zaliczyć do mocnych punktów. Na zakończenie Speed King i oczywiście Smoke on The Water. Oba jak zwykle doskonałe. Zabrakło wielu wspaniałych utworów ale oczywiście nie da się wszystkiego upchać na jedno wydawnictwo.

Mimo upływu lat Deep Purple na koncertach trasy roku 1993 prezentowało wysoki poziom muzyczny. Szkoda tylko że już w niedługim czasie z powodu sporów z pozostałymi członkami zespół opuścił Ritchie. Jeśli chodzi o jakość samego wydawnictwa, jest w porządku. Zarówno dzwięk, jak i obraz w wersji na DVD nie budzą zastrzeżeń. Moja ocena 6/10 może niska ale wśród purpurowych dóbr możemy naprawdę przebierać, dlatego wydaje mi się, że Come Hell or High Water znajdzie się raczej tylko w rękach co bardziej zagorzałych fanów Purpli.

Michał Pawlica

0 komentarze:

Prześlij komentarz