czwartek, 29 maja 2014

Historie zespołów - Boston

Zespół powstał w 1969 roku. Pierwszy skład stanowili: Gitarzysta i zarazem lider Tom Scholz, drugi gitarzysta Barry Goudreau, basista Fran Sheehan, perkusista Jim Masdea (zastąpiony już w roku następnym przez Siba Hashaina), w końcu wokalista Brad Delp, który także dołączył w 1970.

Poważną popularność Boston zyskał dopiero w 1976 roku. Jest to o tyle ciekawe, że był to stosunkowo ciężki czas dla muzyki hard rockowej. Druga połowa lat 70 minęła bowiem pod znakiem rewolucji punkowej (działalność Sex Pistols czy The Damned na Wyspach Brytyjskich, oraz The Ramones w Ameryce). Wystarczy spojrzeć na ówczesną sytuację czołowej trójki hard rocka: Deep Purple właśnie się rozpadło, Led Zeppelin wchodziło właśnie w ostatnie stadium swojej działalności, a Black Sabbath czekały wkrótce zmiany personalne. Zespóły takie jak Scorpions, Judas Priest czy Motorhead, swoje największe sukcesy komercyjne będą świętować dopiero na początku lat 80. Także legendy rocka progresywnego w rodzaju Yes, Pink Floyd czy King Crimson znalazły sie pod ostrzałem krytyki punkowców. Wkrótce nadejdzie tzw. Nowa Fala brytyjskiego Heavy Metalu (NWOBHM), która będzie odpowiedzią na punk ale na to trzeba będzie poczekać do 1979 roku. 

Dla zespołu Boston wspomniany rok 1976  okazał się jednak przełomem. Otóż właśnie wtedy na rynek trafił jego debiutancki album zatytułowany nie inaczej jak właśnie Boston (większość materiału została pierwotnie przygotowana w domowym studiu Toma Scholza, później zarejestrowana ponownie w studiach w Hollywood i Los Angeles). Okazało się, że longplay ustanowił rekord sprzedaży w kategorii debiut rockowy. Został zdetronizowany dopiero 11 lat później przez Apetite for Destruction Guns’n Roses. Płyta osiągnęła tak wielki sukces dzięki ciekawym i bardzo melodyjnym kompozycjom, wśród których największą popularnością cieszą się do dnia dzisiejszego takie klasyki jak: More Then a Feeling, Peace of Mind, Let Me Take You Home Tonight, czy Smokin. Boston zdecydowanie wypracował swoje własne brzmienie, którego będzie się trzymał na kolejnym albumie. Ktoś powie zbyt słodko, chłopaki sypią na nas wiadra cukru (często słyszę podobne opinie w odniesieniu do wokalizy Brada Delpa, który obdarzony był jedyną w swoim rodzaju barwą głosu) – mnie ta lekka ,,cukierkowość” nie przeszkadza póki grają kawał świetnego rocka. Czy kultowa Hysteria Lepardów też nie jest nieco przesłodzona? A mimo to stała się albumem legendarnym. Na podobne miejsce w annałach muzyki zasłużył sobie debiut Bostonu. 

Na drugi album nie trzeba było długo czekać. Nosi tytuł Dont Look Back i nagrano go latem 1978 roku w niezmienionym składzie. Jak już wcześniej wspomniałem rodzaj brzmienia zespołu również pozostał taki sam. I ta płyta wyzwala w słuchaczu burzę pozytywnych emocji. Podobnie jak poprzednia zawiera kilka bardzo chwytliwych kompozycji w rodzaju The Journey, czy It’s Easy. Jedyne do czego można się przyczepić, i jak się okazuje podczas remasterowania w 2008 roku zrobił to sam Tom Scholz, jest długość albumu. Na Dont Look Back dostaliśmy jedynie 33 minuty muzyki. Naprawdę album powinien zawierać choć jedną piosenkę więcej – miał powiedzieć gitarzysta.

Lata 80 przyniosły sporo roszad personalnych w szeregach Bostonu. Zespół opuścili drugi gitarzysta Barry Goudreau, oraz basista Fran Sheehan. W ich miejsce pojawili się Gary Pihl i David Sikes (później jednak przed nagraniem trzeciego albumu Sheehan zjawił się ponownie). Na jakiś czas powrócił też pierwszy bębniarz Jim Masdea, by ostatecznie mieć wkład w kolejne dokonania grupy. Podsumowując krótko pierwsza połowa lat 80 okazała się czasem stagnacji w rozwoju zespołu. 

Na trzecią płytę studyjną przyszło fanom Bostonu poczekać do 1986 roku (Czyżby filary zespołu,  panowie Scholz i Delp postanowili zrobić sobie 8 letnie wakacje i odpocząć od tworzenia muzyki? tak i jak zobaczymy historia lubi się powtarzać). Krążek Third Stage ponownie zdołał odnieść sukces komercyjny głównie za sprawą singla Amanda, który osiągnął pierwsze miejsce na liście USA Billboard Hot 100, oraz na jej kanadyjskim odpowiedniku. Third Stage, a w szczególności Amanda to już zdecydowany ukłon w stronę pop rocka. W 1989 roku z zespołu odchodzi rewelacyjny wokalista Brad Delp, na jego miejsce zostaje przyjęty Fran Cosmo.

Tendencja zmierzania w stronę soft rocka zostaje tylko częściowo utrzymana na kolejnym albumie, Walk On z 1994 roku (znów osiem lat przerwy między nagraniami studyjnymi). Nawiązaniem do pop rockowej Amandy jest tym razem utwór I Need Your Love (jakkolwiek całkiem chwytliwy temat, sukcesu na polu komercji nie powtórzył) Z kolei utwór tytułowy Walk On jest bardzo udanym powrotem do hard rockowych korzeni. Przy rejestracji materiału na albumie pomagał także nie kto inny a Brad Delp.

Kolejna reaktywacja zespołu miała miejsce w 2002 roku. Doszło do wydania piątego już albumu studyjnego o nazwie Corporate America. Zaśpiewali na nim zarówno Brad Delp, Fran Cosmo jak i gościnnie, wokalistka Kimberley Dahme. Corporate wydaje się być albumem, mocno zróżnicowanym stylistycznie. Z pewnością nie można odmówić mu ciekawych melodii i całkiem fajnie brzmiących wstawek akustycznych (jak chociażby w Didn’t Mean to Fall in Love, czy balladowym With You). O muzycznej profanacji nie może być mowy, choć coraz ciężej doszukać się tu brzmienia Bostonu znanego z pierwszych dwóch albumów (wystarczy posłuchać wspomnianego już With You, które jest całkiem fajnym kawałkiem przywodzącym na myśl raczej dokonania Nory Johnes, czy Dolly Parton niż Bostonu).

9 marca 2007 długoletni frontman zespołu Brad Delp popełnił samobójstwo. Tom Scholz doprowadził do zorganizowania koncertu pożegnalnego z udziałem wielu członków różnych składów grupy. Jednocześnie zapowiedział że poprowadzi dalszą działalność Bostonu w składzie z: Kimberley Dahme – bas, wokal wspomagający, Jeffem Nealem – bębny, oraz nowo odkrytym wokalistą Tommym De Carlo. W ten sposób po kilkunastu latach (tym razem po 11) w 2013 roku powstała ostatnia jak dotąd płyta zatytułowana dość sugestywnie Life Love and Hope

Tyle na temat historii i muzyki zespołu. Został jeszcze jeden, według mnie ciekawy aspekt związany z Bostonem, mianowicie okładki płyt. Owe są często określane kiczem do sześcianu. No cóż może to i prawda, niemniej swój klimat posiadają.