poniedziałek, 8 czerwca 2015

Whitesnake - The Purple Album


Jako wielki fan twórczości Deep Purple, znając też ostatnie dwie płyty Whitesnake'a (God to be Bad i Forevermore) do słuchania The Purple Album podszedłem z dużym dystansem, nie nastawiając się na zbyt wiele, jednak to co usłyszałem przeszło niestety moje największe obawy.

Po pierwsze zastanawia mnie co skłoniło Davida Coverdale'a do popełnienia albumu tego rodzaju? Pieniądze i sława z pewnością nie bo te już posiada, jak sam twierdzi zrobił to w hołdzie dla muzyków Deep Purple  dzięki którym zabłysnął w muzycznym biznesie. Początkowo Coverdale toczył rozmowy z Ritchiem Blackmorem na temat odświeżenia starych ,,purpurowych" hitów. Pech chciał, że projekt Coverdale/Blackmore nie doszedł ostatecznie do skutku i David przeniósł inicjatywę na swój zespół. No właśnie warto w tym miejscu wspomnieć, że poprzedniego gitarzystę białego węża Dougha Aldridge'a zastąpił teraz Joel Hoekstra. 

Utwory na The Purple Album to nowe można powiedzieć odświeżone wersje pierwowzorów nagranych w latach 1974 - 1975 przez Deep Purple mark III na płytach studyjnych Burn, Stormbringer i Come Taste the Band. Większość z nich prawie nie przypomina swoich oryginalnych odpowiedników, z powodu przearanżowania na styl ,,whitesnakeowski". Pod względem technicznym oczywiście nie można muzykom niczego zarzucić ale pytam się gdzie podział się cały klimat? Niestety w mojej opini brak go w 90% utworów, a szczególnie w kamieniach milowych typu Burn czy Soldier of Fortune, które zostały zupełnie wyprane ze swojej magii! Głos Coverdale'a brzmi momentami jak cień przeszłości a wszechobecne niegdyś partie hammondów Jona Lorda zeszły na drugi plan, ba! są właściwie nieobecne. Słuchalnymi średniakami są Mistreated i Might Just Take Your Life, natomiast całkiem nieźle zaaranżowany został Stormbringer. Niestety nawet w tym ostatnim gitarzyści nie mogli powstrzymać się od stworzenia ściany dźwięku i od przerośniętych technicznych pojedynków solowych, a szkoda wystarczyło sobie przypomnieć jak klimatycznie grał to pan Blackmore...

Nie wiem po co właściwie ktoś miałby sięgać po The Purple Album w miejsce starych dobrych studyjnych albumów więcej niż jeden jedyny raz. Mam przy tym nadzieję, że nie przesłucha tego ,,Pan w Czerni" bo skutki dla Davida mogą się okazać opłakane. Słabo 3/10.

0 komentarze:

Prześlij komentarz