wtorek, 23 czerwca 2015

Miles Davis - Star People




Lata 1975 - 1980 to oględnie mówiąc mroczny okres w życiu Milesa Davisa. Jak sam mówił wypalił się artystycznie po nagraniu wszystkich świetnych płyt z pierwszej połowy lat 70, ponadto jego zdrowie było w fatalnym stanie, Fakty te wpłynęły na podjęcie przez niego decyzji o wycofaniu się z muzyki. Został zmuszony porzucić to co najbardziej kochał i popadł w nałóg kokainowy który pochłonął 5 lat jego życia: Od 1975 do początku 1980 nie wziąłem trąbki do ręki, przez ponad cztery lata nie wziąłem jej do ręki ani razu. Chodziłem naokoło i patrzyłem na nią.

Na szczęście raz jeszcze Davis znalazł w sobie tyle siły by się otrząsnąć i spowrotem pokazać się na scenie muzycznej. Wielki powrót nastąpił w 1980 roku. Miles zebrał zespoł i wszedł do studia nagrywając The Man With the Horn album raczej mało znaczący w dyskografii artysty. Natomiast ruszenie w trasę zaowocowało wydaniem przez Columbia Records całkiem przyzwoitej koncertówki We Want Miles(1982) na której słychać, że mistrz stopniowo wraca do formy. W jego umyśle zaczęły się stopniowo krystalizować nowe koncepcje muzyczne które chciał zarejestrować na kolejnym albumie. Jesienią 1982 roku rozpoczęły się więc sesje do Star People (zarówno studyjne jak i live).

Zespół Milesa w tym okresie stanowili: Al Foster(perkusja), Marcus Miller(bas elektryczny), Mike Stern(gitara elektryczna), Bil Evans(saksofon), Mino Cinelu(instrumenty perkusyjne). W trakcie ostatnich sesji, już na początku 1983 roku dołączył także drugi gitarzysta John Scofield. Miles wiedział, że zaangażowanie dwóch wioślarzy o skrajnie różnych stylach gry wpłynie pozytywnie na muzykę. Stern z typowo rockowym zacięciem, grający chwilami mało powściągliwie ogrywając skale całym gradem dźwięków. Z drugiej strony Scofield, którego gra jest mocno zakorzeniona w bluesie potrafi czarować subtelnymi jazzowymi solówkami. Basem miał kotwiczyć Miller ze swoim funkowym feelingiem i zamiłowaniem do technik slap i klang. Lider zdawał więc sobie sprawę, że w jego zespole dzieje się nieźle i Star People może się okazać świetną płytą, czy tak się w rzeczywistości stało? 

Album otwiera 11 minutowy Come Get It, zarejestrowany podczas występu na żywo w Nowym Jorku. Pełen energii numer z głównym tematem na trąbce, utrzymany w dość szybkim tempie, napędzany basem Millera i perkusjonaliami Cinelu - słychać, że wszystko gra jak w zegarku a i sam Miles wydaje się brzmieć nieźle. Następny w kolejności wolniejszy It Gets Better to chyba najsłabszy punkt programu. W Speak nagranym podczas koncertu w Houston mamy fajny temat grany na saksofonie przez Evansa, i popisy solowe gitarzystów. Utwór tytułowy to długi prawie 20 minutowy blues, momentami trochę nużący. Oparty na prostym rytmie perkusyjnym i melodyjnym temacie U'N'I to taki studyjny średniak. Album zamyka Star on Cicely kompozycja napisana przez Milesa zainspirowanego jedną z jego ówczesnych kochanek Cicely Tyson.   

Przede wszystkim trzeba zdać sobie sprawę, że muzyka na Star People diametralnie różni się od tej z albumów nagrywanych w początkach lat 70. Jest znacznie łatwiej przyswajalna, funkująca i bardziej gitarowa, jednocześnie mniej innowacyjna i odkrywcza. Star People to także w pewnym stopniu płyta bluesowa, często niedoceniana a nawet całkiem pomijana. Ja uważam ją za jedno z ciekawszych wydawnictw ostatniego okresu twórczości Milesa(1980 - 1991). Z pewnością warto znać Star People.

 6/10   

Cytaty z: Quincy Troupe, Ja Miles, Łódź 1993.





  

0 komentarze:

Prześlij komentarz