środa, 1 lipca 2015

Camel - Mirage


Zespół Camel miał oczywiście wzloty i upadki podczas całej swojej długiej kariery ale generalnie rzecz biorąc jego pierwsze cztery albumy to żelazna klasyka rocka progresywnego. Można na ten temat polemizować ale najczęściej przyjmuje się, że debiut jest najsłabszy a pozostałe trzy trzymają zbliżony do siebie, dobry poziom. Za największe osiągnięcie uznaje się zazwyczaj album Mirage(ja osobiście wolę dwa kolejne: The Snow Goose a przede wszystkim Moonmadness, ale o nich parę słów następnym razem). 

Skład na omawianym wydawnictwie współtworzyli: Andrew Latimer czyli niezastąpiony filar od samego początku istnienia grupy do dnia dzisiejszego(gitara, flet, wokal), Andy Ward(perkusja), Doug Ferguson(gitara basowa), Pete Bardens(instrumenty klawiszowe, mini moog, mellotron), za produkcję odpowiadał David Hitchcock.

Album Mirage został wydany w marcu 1974 roku przez wytwórnię Deram Records. Materiał składa się z pięciu, dzisiaj już klasycznych kompozycji Camela. Dwa pierwsze utwory zostały napisane przez pana Bardensa. Freefall otwiera album pulsując energicznym groovem sekcji rytmicznej. Następny Supertwister wprowadza nas już w klimaty orientalne dzięki fantastycznym partiom fletu Latimera. Prawdziwa muzyczna uczta zaczyna się jednak dopiero podczas kolejnego Nimrodel/The Procession/The White Rider. Jest to pierwszy progresywny majstersztyk, złożony niejako z trzech części napisany przez Latimera a zainspirowany w całości światem tolkienowskim. Słychać tutaj przede wszystkim umiejętności gitarowe i kompozytorskie lidera. Na zakończenie dostaliśmy swoisty klejnot, nie tylko tego albumu ale całej twórczości Camela – Lady Fantasy skomponowany wspólnymi siłami wszystkich członków grupy. Prawie 13 minutowa progresywna suita oparta na czarującym gitarowym temacie i łącząca wszystko co w muzyce zespołu najlepsze, stała się już prawdziwie legendarna. 

Siłą Camela zawsze była umiejętność łączenia dobrego grania progresywnego z przystępnością i charakterystycznym łatwo przyswajalnym acz niebanalnym brzmieniem. Tych wpadających w ucho przepięknych i klimatycznych melodii o lekkim zabarwieniu orientalnym, nie sposób pomylić z żadnym innym zespołem. Charakterystyczne partie fletu, organów i gitary przenoszą nas niejednokrotnie w inny baśniowy świat pozwalając się w pełni zrelaksować. To wszystko dostajemy od pierwszych do ostatnich minut Mirage. Pozycja absolutnie obowiązkowa i będzie jednocześnie jak znalazł na rozpoczęcie przygody z rockiem progresywnym.

9/10





0 komentarze:

Prześlij komentarz